A Federico odwrócił się i cicho wyszedł.
- Wasza Wysokość, za pół godziny przychodzi pierwsza kandydatka, chrzest jest o jedenastej, a na popołudnie są umówione trzy panie. Chce pan przejrzeć ich dokumenty? Federico podniósł głowę znad biurka. Znowu bujał w obłokach. Wcześniej nigdy tego nie robił, ale ostatnio to mu się zdarzało coraz częściej. Znowu myślał o Pii. Sięgnął do stosu papierów leżących na biurku i przerzucił je pobieżnie. Nawet gdyby z Pią poszło mu tak, jak sobie życzył, i tak musi znaleźć nianię, ale na samą myśl, że z grona zdenerwowanych dziewczyn musi wybrać najbardziej odpowiednią... Dlaczego nie udało mu się przekonać Pii? Przez ostatni tydzień prawie jej nie widywał. Jutro Pia leci do Afryki. Wiedział o tym od Antonyego. - Wasza Wysokość? Mogłabym pomóc? Zamrugał. Znowu wpatrywał się w dal i myślał o niebieskich migdałach. - Przepraszam. Nie mogę się skupić. - Widzę. - Teodora uniosła brwi. - Może przejrzę te aplikacje? - Nie, dziękuję. Już to zrobiłem. Teraz muszę osobiście porozmawiać z kandydatkami. - Sekretarka skinęła głową. - Do której potrwają dzisiejsze rozmowy? - Powinny się skończyć koło szóstej. Wasza Wysokość będzie mógł spędzić wieczór z chłopcami. Księżna Isabella zabierze ich zaraz po chrzcie i zajmie się nimi. R S Federico postukał ołówkiem w biurko. To może nie najlepszy pomysł, ale gdyby... - Czy dałoby się przełożyć te popołudniowe spotkania na jutro? Mam coś pilnego. Gdyby to było możliwe, wolałbym zrobić sobie wolne popołudnie. Jak pani myśli? Zaskoczył ją. - Oczywiście, Wasza Wysokość - odparła. - Księżna Jennifer już zaplanowała powrót z kościoła, ale... - Niech pani poprosi jej asystentkę, żeby to zgrała. Tylko proszę zachować dyskrecję, by signorina Renati nic nie wiedziała. To ma być niespodzianka. Pia przesunęła stopą po marmurowej podłodze katedry. Jednym uchem słuchała księdza dziękującego za błogosławieństwo, jakim dla rodziców i całego kraju jest mały książę. Najlżejszy dźwięk nie zakłócał ciszy panującej w kościele. Jaśniały witraże, a w powietrzu prześwietlonym słonecznym blaskiem unosiły się drobinki kurzu. W ceremonii brała udział tylko najbliższa rodzina. Żadnych tłumów, żadnych dziennikarzy. Słowa księdza odbijały się echem od kamiennego sklepienia. Pia patrzyła na maleńkiego Enza śpiącego w ramionach Jennifer, w liczącym dwieście lat uroczystym królewskim stroju z białej koronki. Przed laty chrzczono w nim jego ojca. Pia nie odrywała oczu od dziecka, żeby nie patrzeć na stojącego na wprost niej Federica.