myślałam. Wokół ust i między cienko wyskubanymi brwiami miała zmarszczki. - Ale zaraz pojadę do sklepu i

  • Stoisław

myślałam. Wokół ust i między cienko wyskubanymi brwiami miała zmarszczki. - Ale zaraz pojadę do sklepu i

17 August 2022 by Stoisław

przywiozę, co chcesz. - Bądź łaskaw to zrobić, bo trudno, żebym jednocześnie pilnowała dzieciaki, gotowała i jeszcze robiła zakupy. - Wyglądała na zmęczoną i przybitą. Starą i zniechęconą. Miała dosyć życia tak samo jak on swojego. - Migiem obrócę - zapewnił. Był zaskoczony tym, jak bardzo chciał stąd prysnąć. Dawniej marzył tylko o tym, żeby wrócić do domu, włączyć telewizor, przeczytać gazetę i pobawić się z dzieciakami, podczas gdy ona krzątała się w kuchni, gotowała rodzinny posiłek i nuciła coś tym swoim słodkim głosikiem. Idąc do samochodu, Shep zastanawiał się, kiedy ostatni raz słyszał jej śpiew. Rok temu? Dwa? Dziesięć? Do diabła, nie mógł sobie przypomnieć kiedy. Wsiadł do pikapa i w tym momencie z domu wybiegli, wzniecając tuman kurzu, Donny i Candice. Minęli budę psa, który się rozszczekał i zaczął szarpać na łańcuchu. - Ja też jadę! - wrzasnął Donny. - Nie, ja! - Candice odepchnęła młodszego brata i Shep nagle poczuł dumę, że ta mała dziewczynka pokazała pazurki, podczas gdy jego synek jęczydusza wybuchnął płaczem i pociągał nosem. Chryste, ten dzieciak był utrapieniem. Starsi chłopcy nie byli takimi maminsynkami. Shep wyciągnął rękę i otworzył drzwi od strony pasażera. Oboje wgramolili się do środka. 140 - Macie być grzeczni - burknął, ale oni w ogóle nie zwrócili na niego uwagi i musiał im przypomnieć, żeby zapięli pasy. Dokuczali sobie nawzajem przez całą drogę do sklepu Estevanów. Shep dał Donny’emu chusteczkę, żeby mógł wytrzeć wiecznie cieknący nos, i obiecał dzieciom lody, jeżeli zostaną w kabinie na czas zakupów. Miał nadzieję zobaczyć Viancę, ale nigdzie nie było jej widać. Za kasą stał meksykański, z wyglądu może dwudziestoletni chłopak o ospowatej skórze. Spuścił wzrok na widok munduru Shepa. Shep skądś go pamiętał. Podejrzewał, że młokos pracuje nielegalnie, ale zupełnie się tym nie przejmował. Chłopak wydawał się zdenerwowany. Bez słowa wydał mu resztę z dwudziestodolarowego banknotu. - Jest Vianca? - zagadnął Shep, biorąc papierową torbę. Chłopak potrząsnął głową. - Nie? A wiesz, kiedy wróci? Znowu nieme potrząśnięcie krótkich, czarnych włosów. Tym razem chłopak wzruszył również ramionami. - Wciąż jeszcze jest w szpitalu? Chłopak zastanowił się i skinął głową. - Si. Szpital - powiedział, odsłaniając przerwę między przednimi zębami. - Jak ci na imię? Dzieciak zamarł. - Enrique. No, właśnie. Teraz Shep już sobie przypomniał. Enrique był jednym z dzieciaków Ramirezów, jakoś tam spokrewnionym z Estevanami. - Dziękuję, Enrique. - Shep wiedział, że to głupie, ale czuł rozczarowanie, że nie zobaczył Vianki. Przez kilka ostatnich dni miał obsesję na jej punkcie i starał się korzystać z każdej sposobności, żeby na nią popatrzyć choćby przez chwilę. Może to przez ten upał. Albo jego wiek. Albo zwykły niepokój. Jakoś nie mógł tego rozgryźć; nigdy wcześniej nie pomyślałby, że zechce zdradzić Peggy Sue, ale do diabła, mężczyźni mają swoje potrzeby. Wrócił do nagrzanego wozu i kapryśnych dzieci, wręczył im lody i ostrzegł, że nie wolno im nabrudzić w środku. Powiedział, że muszą je zjeść, zanim dojadą do domu. - Nie mówcie mamie, że jedliście lody przed obiadem, bo już nigdy wam nie kupię - postraszył, wyjeżdżając z parkingu na ulicę. - I lepiej zjedzcie dzisiaj cały obiad, bo będzie coś podejrzewała. Wiecie, jaka jest mama. Czasami, słowo daję, ta kobieta ma oczy z tyłu głowy. - Ja zjem cały - uroczyście obiecał Donny, a Candice spojrzała na niego wymownie: lizus. Shep wrzucił pierwszy bieg, ominął wybój i znalazł się na ulicy. Przejeżdżając obok pubu White Horse, zauważył Rossa McCalluma; akurat z buńczuczną miną wyszedł z lokalu i stanął w cieniu markizy podtrzymującej plastikowego konia naturalnej wielkości, który stawał dęba. Shep poczuł, że jeżą mu się włoski na rękach. - Sukinsyn - mruknął pod nosem. - Mama nie lubi, jak przeklinasz. - Candice oblizała usta i zgarnęła języczkiem kawałek czekolady. - Nie mów jej. - Shep nie miał czasu zachwycać się błyskotliwymi uwagami swojej córeczki. Nie w tej chwili.

Posted in: Bez kategorii Tagged: mam 18 lat i nigdy nie miałam chłopaka, mopsy charakter, joanna liszowska w ciąży,

Najczęściej czytane:

patrzył tylko przed siebie, a za jedyną przewodniczkę miał umiłowanie

wolności. W jego życiu nie było miejsca na strach. - Wziął do pomocy pachołka samego diabła! - wybuchnął gniewnie ojciec Gregore. ... [Read more...]

martwe ryby. Nie mógł uwierzyć, że to nie te bogate

nieroby. Smród... Zapach ryb towarzyszył mu przez życie. Świeże pachniały ładnie, rozkładające się tak, że każdy by ... [Read more...]

sprawę. Jakiś wał zastrzelił starszego człowieka

tylko po to, żeby mu zabrać samochód. Przykra historia. Żona siedzi w domu, mąż wychodzi kupić gazetę, widzi, że ktoś dobiera się do jego samochodu, ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 lodziarnia.warszawa.pl

WordPress Theme by ThemeTaste